Siła delikatności

Jak kobiety przepisują jazz na nowo

przez Jazz Portal

Przez dekady jazz był światem zdominowanym przez mężczyzn — tak przynajmniej głosiła narracja podręczników i historii muzyki. Tymczasem to kobiety od samego początku odgrywały w nim kluczowe role: komponowały, dyrygowały, inspirowały i łamały bariery. Dziś ich obecność jest bardziej widoczna niż kiedykolwiek — od Mary Lou Williams po Kasię Pietrzko, od Carli Bley po Natalię Kordiak. Ich muzyka nie tylko rozwija język jazzu, lecz także redefiniuje jego wartości.

 

Początki: między emancypacją a improwizacją

Mary Lou Williams – portret z około 1946 roku. Licencja CC-BY-SA.

W latach 20. i 30. XX wieku jazz był nie tylko muzyką, ale i społecznym fenomenem — przestrzenią wolności w czasach segregacji i nierówności. Dla kobiet był również sposobem na przełamanie barier obyczajowych. Mary Lou Williams już w latach 30. grała z najlepszymi swingowymi orkiestrami, a jej kompozycje wykonywali Duke Ellington i Benny Goodman. Była nie tylko pianistką, lecz także aranżerką i mentorką młodszych muzyków. Gdy Thelonious Monk czy Dizzy Gillespie dopiero kształtowali bebop, Williams była ich duchową przewodniczką.

W kolejnych dekadach pojawiły się inne pionierki: Toshiko Akiyoshi, japońska pianistka, która po studiach w Berklee w latach 70. założyła własny big-band w Nowym Jorku, komponując z rozmachem i precyzją godną Duke’a Ellingtona. Carla Bley, kompozytorka i autorka „Escalator Over the Hill”, udowodniła, że kobieta może kierować muzyką awangardową, eksperymentalną i jednocześnie głęboko emocjonalną.

Te nazwiska pokazują, że kobiety w jazzie nie były dodatkiem – były architektkami nowych kierunków.

Współczesność: jazz poza płcią

Esperanza Spalding – fotografia z 2009 roku, licencja CC-BY-SA.

W XXI wieku zmieniło się nie tylko brzmienie jazzu, ale też jego struktura społeczna. Kobiety nie muszą już udowadniać, że potrafią improwizować „jak mężczyźni” – to raczej mężczyźni uczą się słuchać i reagować. Esperanza Spalding, basistka i wokalistka z Portland, zdobyła Grammy dla najlepszego nowego artysty, a jej album Emily’s D+Evolution pokazał, że jazz może być konceptualny, feministyczny i rockowy zarazem.

Podobnie Nubya Garcia – saksofonistka i kompozytorka z Londynu – jest jedną z twarzy współczesnego brytyjskiego jazzu. Jej muzyka łączy tradycję spiritual jazzu z rytmami karaibskimi i londyńskim grime’em. Obok niej występują Shabaka Hutchings czy Moses Boyd, ale to właśnie Garcia stanowi serce tego ruchu – melodyjne, groove’owe, pełne emocji.

W Stanach Zjednoczonych na scenie pojawia się coraz więcej instrumentalistek: saksofonistki Tia Fuller i Lakecia Benjamin, trębaczka Ingrid Jensen, harfistka Brandee Younger, a nawet perkusistki, jak Terri Lyne Carrington — której inicjatywy edukacyjne realnie zmieniają proporcje w świecie muzyki akademickiej.

Polski kontekst: między poezją a free jazzem

Kasia Pietrzko – fotografia Dorota Koperska, licencja CC BY-SA 4.0

W Polsce przez długie lata kobiety w jazzie kojarzono głównie z wokalistkami. Urszula Dudziak zrewolucjonizowała podejście do głosu, czyniąc z niego instrument – jej współpraca z Michałem Urbaniakiem i projekt Newborn Light (1972) do dziś brzmi nowocześnie. Ewa Bem wnosiła ciepło, swing i urok, a później Anna Maria Jopek połączyła jazz z etnicznym brzmieniem i poezją.

Jednak w XXI wieku to pianistki i instrumentalistki zaczęły nadawać ton. Kasia Pietrzko, która studiowała w Danii i Polsce, zadebiutowała albumem Forthright Stories (2017), pokazując niezwykłą dojrzałość i narracyjną siłę. Jej trio nie jest jedynie formacją wykonującą standardy – to zespół o własnym języku emocjonalnym, pełnym ciszy, przestrzeni i subtelnych kontrastów.

Paulina Atmańska, liderka Atma Quartet, wprowadza do jazzu elementy klasyki i mistyki, łącząc duchowość z improwizacją. Z kolei Natalia Kordiak eksploruje granice wokalu, traktując głos jak narzędzie ekspresji pozawerbalnej – jej projekty balansują na styku muzyki improwizowanej, performansu i poezji dźwięku.

Coraz więcej kobiet działa dziś także za kulisami: jako producentki, realizatorki dźwięku, promotorki i kuratorki festiwali. To realnie zmienia dynamikę środowiska — od decyzji programowych po edukację muzyczną.

Nowa wrażliwość, nowy język

Obecność kobiet w jazzie nie sprowadza się do symbolicznego wyrównania szans. To także zmiana jakościowa. Ich muzyka często opiera się na słuchaniu, dialogu i refleksji — mniej w niej rywalizacji, więcej współodczuwania. Jazz kobiet jest często bardziej introspektywny, oparty na emocjach, duchowości i tematach tożsamościowych.

Nie chodzi o to, że kobiety „grają inaczej”, lecz że proponują inne podejście do procesu tworzenia: mniej ego, więcej wspólnoty. Ta zmiana słychać zarówno w delikatności kompozycji Pietrzko, jak i w żywiołowości Garcii, w poetyckiej narracji Spalding czy eksperymentalnej odwadze Kordiak.

Co więcej, coraz częściej to właśnie one inicjują współczesne formy jazzowej komunikacji — łącząc muzykę z performansem, elektroniką i wizualnym przekazem. W tym sensie kobiety nie tylko uczestniczą w jazzie, ale go przepisują.

Ku przyszłości

Wraz z nowym pokoleniem słuchaczy, dla których jazz jest żywą, inkluzywną formą sztuki, rośnie też potrzeba nowych opowieści. Kobiety w jazzie nie są już marginesem — są jednym z głównych wątków jego współczesnej narracji.

Zjawisko to ma wymiar nie tylko artystyczny, ale i społeczny. Jazz, który był muzyką wolności, dziś staje się muzyką równości. A dzięki takim postaciom jak Esperanza Spalding, Kasia Pietrzko, Nubya Garcia czy Paulina Atmańska — także muzyką dialogu, duchowości i odwagi.

Można więc powiedzieć, że jazz, który kiedyś mówił głosem męskiego buntu, dziś mówi głosem kobiecej empatii. I brzmi piękniej niż kiedykolwiek.

 

Podobne wpisy